Za pół roku już będziemy w trasie
do Lourdes...
A co na dziś? Trzy sprawy.
Pierwsza...
Trzeba się zabrać za naukę języka
lub języków.
Francuski, hiszpański, portugalski,
angielski.
Z tymi się spotkamy na naszej trasie.
Minimum powinniśmy znać.
Podstawowe zwroty i słówka.
Polecam „Blondynka na językach”
Beaty Pawlikowskiej.
Wystarczy wybrać język.
Są wszystkie podstawowe.
Jest też aplikacja na telefon.
Płatna po wstępnych lekcjach,
Ale warto...
Druga sprawa...
Od lutego rozpoczynamy jazdy rowerowe.
To nie tylko kondycja, ale sprawność
i maksymalne obycie z siodełkiem.
Proponuję w lutym 500 km.
Dużo nie dużo, ale to będzie
również dobry trening na mobilizacje,
aby rower nie był celem,
ale tylko środkiem do naszego
pielgrzymowania.
W Pleszewie mamy Rajd Połowinkowy.
Też okazja żeby trochę kilometrów
zaliczyć.
Będzie też okazja sprawdzić rower,
zrobić przegląd i zauważyć
wszystkie bolączki,
które na trasie mogą się pojawić.
Trzecia...
Jestem po wstępnej rozmowie
w sprawie busów
które dowiozą nas do Lourdes.
Dlaczego busy a nie samolot?
Zobaczymy po drodze trochę Europy
i zawitamy do La Salette.
Piękne miejsce
i musimy tam być...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz